Daeva
Przeglądałam swoje zapasy. Powoli zaczynały się kończyć, co oznaczało, że lada chwila będzie jeszcze ciężej niż jest.
Mogłam poczekać jeszcze dwa, trzy dni, lecz ryzykować, że nic nie znajdę i będzie kłopot, albo od razu się za czymś rozejrzeć. Przede wszystkim potrzebny był mi prowiant..
Antoni
Sprawa prowiantu, jak i wody, była utrapieniem dla wielu. Znaleźć dobrze działającą studnie, do tego nie zanieczyszczoną, graniczyło niemal z cudem. Dlatego właśnie ja, gdy miałem wybrać się gdzieś dalej, zatrzymywałem się na dwa dni w jednym miejscu, aby zrobić solidny zapas. Tak też było tego dnia, gdy zatrzymałem się przy małym jeziorku.
Daeva
Zdecydowałam ruszyć od razu. Wiedziałam, gdzie nie mam czego szukać, dokładnie pamiętałam miejsca które już odwiedziłam.
Zebrałam wszystkie swoje rzeczy. Ruszając w dalszą drogę mimo wszystko trochę tęsknie spojrzałam na ten zrujnowany budyneczek, który przez ostatni czas był dla mnie schronieniem. Było całkiem całkiem.
Ale pożywienie jest priorytetem. Na sentymenty nie ma miejsca
Antoni
Wyszukałem w najbliższej okolicy mały zrujnowany budyneczek. Tam też rozwiesiłem plandekę i rozłożyłem swój śpiwór. Przygotowałem ognisko i rozplanowałem kolejne kroki. Poszedłem nabrać wody do butelki z jeziorka, aby następnie wrócić i ją przefiltrować.
Ognisko rozpaliłem specjalnie na suchych gałązkach z drzewa iglastego, aby narobić jak najmniej dymu.
Daeva
Chodziłam raz w jedną, raz drugą stronę, zygzakiem. Dokładnie sprawdzałam każdą napotkaną kałużę czy ruiny czegoś, co kiedyś mogło być przydomowym ogrodem. W większości nie było tam nic, jako że zapewne ktoś mnie ubiegł, a jeśli już było... Sam wygląd wystarczył by wiedzieć, że lepiej tego nie jeść.
Po dłuższym czasie zaczęłam szukać schronienia na noc
Antoni
Gdy woda skończyła się filtrować na specjalnie stworzonym przeze mnie filtrze, nalałem przefiltrowaną już wodę do garnuszka, który postawiłem nad ogniskiem. Teraz wystarczyło czekać aż woda się zagotuje. Jednocześnie przygotowałem wcześniej ofiletowany kawałek mięsa. Kolacja wraz z piciem była prawie gotowa.
Daeva
Było coraz ciemniej. Cieszyło mnie to, bo mogłam skupić się na słuchu zamiast na wzroku.
I właśnie wtedy usłyszałam delikatny szum wody... Woda! Większe źródło, większa szansa na zdatność.
Po krótkim poszukiwaniu udało mi się znaleźć jeziorko. Woda nie pachniała źle, po obróbce powinno być dobrze.
Nagle jednak poczułam jeszcze jeden zapach... Wpierw uznałam, że pochodzi z wody, ale dym z wody był mało prawdopodobny.
Dym, czyli pożar lub czyjś obóz. Pożar nie, bo byłoby widać. Obóz, czyli możliwość nabycia zapasów.... Mniej lub bardziej przyjaźnie.
Naciągnęłam kaptur na włosy. Po cichtku, za dymem..
Antoni
Powoli skonsumowałem sobie pierś po czym napiłem się gorącej wody. Nie był to rarytas, jednakże przynajmniej nie umarłbym z głodu czy pragnienia. Gdy już się posiliłem, zgasiłem ognisko, aby nie ściągnąć na siebie niepotrzebnej uwagi ludzi, albo zwierząt. Albo jeszcze czegoś gorszego.
Daeva
Gdy zapach dymu był coraz intensywniejszy, a nawet widziałam delikatny poblask ogniska, z tego samego kierunku nadeszły jakieś szmery, po czym światło zniknęło. W tym momencie byłam już pewna, że mam do czynienia z inteligentną istotą. Pytanie, jak była nastawiona.
Szłam szybko, ale cicho, uważając na to, co mam pod stopami. Wreszcie zauważyłam wysoką, masywną sylwetkę - wyglądała człekokształtnie, ale nic to nie znaczyło. Zapewne miałam jednak przewagę zwinności, tak wielkie cielsko ciężko ruszyć.
Zwolniłam, ze wzrokiem wbitym w ciemny kształt krzątający się przy ruinach. Chciałam zajść go od tyłu...
Trzeba było jednak patrzeć pod nogi. Tej gałęzi zdecydowanie nie powinno tu być, nie. Zapewne jakiś odrzut z opału.
Suche drewno trzasnęło jak wystrzał. Zamarłam, mając wrażenie, że nagle zapadła dziwna cisza
Antoni
Dźwięk złamanej gałązki sprawił, że moje serce na moment stanęło. Spojrzałem w kierunku dźwięku i mruknąłem cicho. Wziąłem kija, którego miałem pod ręką, po czym powoli wyszedłem, rozglądając się dokoła.
- Kto tu się kręci, po moim bagnie? - Zapytałem spokojnie, trzymając kija w obu dłoniach, aby w razie czego, komuś nim przylutować w łeb.
Daeva
...bagno? Jakie bagno, do cholery?
Padłam na ziemię, by tak się nie odznaczać. Oddychałam cicho, powoli idąc w bok. Mężczyzna, wnioskując po głosie, miał broń. Ja nic nie miałam, więc dobrze by było mu ją zabrać....
Moja dłoń natrafiła na drobny kamień. Broń z tego słaba, ale można odwrócić uwagę.
Wzięłam zamach i rzuciłam, celując w ścianę ruiny. Jak na złość, mężczyzna właśnie w tym momencie zrobił krok w bok, stając na linii rzutu. Kamyk uderzył go w udo, a on momentalnie zwrócił się w moją stronę. To tyle chyba z działania incognito
Antoni
Poczułem jak mały kamień, chciał splądrować wnętrze mojego uda, na co wydałem z siebie cichy krzyk. Rozejrzałem się i dostrzegłem postać gdzieś mniej więcej przed sobą. Ruszyłem w tamtym kierunku.
- Coś za jeden? Wyłaź! Widzę cię - Warknąłem, podchodząc bliżej i trzymając cały czas kija, gotowego do obrony przed postacią. - Nie mam czasu na wygłupy!
Daeva
Oooo nie, ja się tak nie bawię.
Przeskoczyłan w bok, starając się uciec z zasięgu kija. Mężczyzna podążał za mną, a ja, nie chcąc stracić go z oczu, mogłam tylko się wycofywać. Nie było to jednak takie łatwe, uh.
Dwa razy potknęłam się o wystający z ziemi niczym przeklęta łapa korzeń, przez co traciłam odległość.
- Stój! - usłyszałam zdecydowanie zbyt blisko. Wyskoczyłam gwałtownie w tył, myśląc tylko o tym, żeby właśnie nie stać.
Nagle coś złapało mnie za nogę - to na pewno korzenie, a nie łapy?? - i z rozpaczliwym kwiknięciem wpadłam w krzaki. By się ratować wrzasnęłam pierwsze, co przyszło mi do głowy
- NIE BIJ!
Antoni
W końcu udało mi się złapać, jak się okazało kobietę, za nogę. Przyciągnąłem ją lekko do siebie i uniosłem kija. Spojrzałem też na jej twarz.
- Coś za jedna? Co tu robisz? Węszysz? Próbujesz mnie okraść? - Zapytałem, marszcząc przy tym brwi i lekko nos.
- Jak ktoś chce pogadać, to sie nie zakrada od tyłu i to tak cicho..
Daeva
Za dużo pytań, za dużo!
- Jja, nie! Poczułam dym, i myślałam że pożar, i chciałam sprawdzić, ale nie widziałam ognia...! A jesteś wielki jak niewiadomo co, myślałam że to jakiś potwór! - gorączkowo rzuciłam pierwsze, co przyszło mi do głowy. W gruncie rzeczy, to nawet tak do końca nie było kłamstwo... Myślałam o pożarze!
Antoni
-Pewnie, chciałaś się zakraść do mnie i mnie czymś zatłuc pewnie... Tylko chyba nie tym kamieniem, bo jest dość mały... Ale kto to wie. - Powiedziałem spokojnie i opuściłem kija. - Wstawaj, zmokniesz. Teren jest tutaj podmokły. Przy okazji, nie słyszałaś w okolicy, jak się tu kręciłaś, jakiś dźwięków, szeptów czy kroków? Wolałbym, aby nic nas przez noc nie zjadło.
Daeva
Nie ruszyłam się z miejsca. Jego słowa trochę zbiły mnie z tropu.
- ...W nocy jest pełno dźwięków. - patrzyłam na niego uważnie. - Nie mam pojęcia o jakie dokładnie ci chodzi. - powoli zebrałam się w sobie i zaczęłam podnosić, jednocześnie odrobinkę cofając. - Poza tym wątpię, by w okolicy było coś, co odważyłoby się zjeść coś twoich rozmiarów. - matko jedyna, ja wstałam, a to dalej wielkie takie...
Antoni
-Nie przesadzajmy... - Mruknąłem, po czym się zaśmiałem. - Nie jestem aż taki wielki, a są ode mnie więksi. Lepiej mieć się na baczności. Co cię tu sprowadza? Chciałaś mnie okraść? A może szukasz schronienia? Nie mogę ci tego zagwarantować, gdyż w tym okresie nikt nie jest nigdzie bezpieczny. Chyba że mieszkasz w Capitolu lub większym mieście. Daleko jesteś od cywilizacji. Jest coś co powinienem o tobie wiedzieć? - Uniosłem brew pytająco.
Daeva
Gadatliwy.
Poprawiłam kaptur. Nawet nie próbowałam spojrzeć mu w twarz, za wysoko.
- Nie. Nic nie chciałam. - ucięłam szybko. - I nic nie powinieneś wiedzieć. Nie znam cię, i ty mnie nie znasz. - skwitowałam. - Widzę że to miejsce jest zajęte, więc nie będę ci przeszkadzać, pójdę sobie gdzieś. - krok w tył, i jeszcze jeden
Antoni
- Możesz tutaj przenocować. Obok jest podobna ruina. Możesz nawet skorzystać z mojego ogniska, skoro i tak tu jesteśmy. Nie mam serca odesłać cię na pewną śmierć, szczególnie gdy się ściemnia. - Wzruszyłem ramionami, unosząc lekko brew.
Daeva
Tym razem jednak spojrzałam na niego. Nie wiem, czy zrobił to celowo, czy po prostu byłam przewrażliwiona, ale zabrzmiało to, jakby uważał, że nie dam sobie rady.
- ...to że się ściemnia nie znaczy, że czeka na mnie pewna śmierć. - zmrużyłam powieki. - Czasem lepiej nawet zrobić sobie gniazdko na drzewie, bo kto wie, co się chowa w tych ruinach
Antoni
-Zapewne nic dobrego. Na przykład samotni faceci o wzroście stu osiemdziesięciu centymetrów.. - Zacząłem się śmiać po czym odwróciłem się tyłem i przeszedłem przez płachtę, wchodząc do środka i przewracając swoje rzeczy, aby iść w końcu spać.
Daeva
Prychnęłam. Dziwny osobnik.
Wycofałam się. Sprawdzenie jego rzeczy było teraz niemożliwe... Hm.
Nie wiedziałam, czy widział moją twarz. Nawet jeśli ponowne szansę na spotkanie były niewielkie, to nie chciałam koniecznie przyjmować innej postaci by móc się spokojnie przemieszczać
Antoni
Powoli uprzątnąłem swój mały bałagan, rzeczy upakowałem w kącie za sobą, a torbe w której miałem najbardziej wartościowe dla mnie rzeczy, włożyłem pod głowę. Nakryłem się swoją własną kurtką i przymknąłem oczy, próbując zasnąć. Musiałem jednak trzymać się na banczości, bo ta dziwaczka gdzieś tu się kręciła.
Daeva
Znalazłam sobie wygodną gałąź na optymalnej wysokości. W ten sposób mogłam obserwować go, oraz czekać na jakąś okazję. Na razie żadnej nie było.
...
Byłam chyba jednak bardziej zmęczona niż myślałam... Zasnęłam jak siedziałam, nawet o tym nie wiedząc. A miałam zająć się wodą i zapasami..
Antoni
Obudziłem się standardowo dość wcześnie, czyli o świcie słońca. Gdy tylko pierwsze promyki zaczęły przebijać się przez dziurawą plandekę, zacząłem pakować manatki i ruszyć w dalszą podróż. Nie można było za długo siedzieć w jednym miejscu, szczególnie takim jak to.
Wychodząc spojrzałem na drzewo. Zdziwiłem się, ze ta kobieta z nocy tu śpi. Chwyciłem kamyk i rzuciłem w drzewo tuż obok jej głowy.
- Nie śpij, bo cię ktoś okradnie...
Daeva
Aż podskoczyłam, gdy coś świsnęło i uderzyło tuż obok mnie. Kurczowo zacisnęłam palce na drzewie, rozglądając się.
Gdy znaczenie sytuacji do mnie dotarło, warknęłam gniewnie.
- To zemsta za tamten kamień?? Z tego co wiem, to to drzewo nie należy do twojej kryjówki, a resztki dymu przynajmniej robale odgoniły. - prychnęłam. Poprawiłam płaszcz, spoglądając na mężczyznę z góry. Przynajmniej byłam wyżej
Antoni
-Niee... To zwykłe zwrócenie twojej uwagi, bo nie mówiłaś mmi swego imienia. Tak czy inaczej, miło że już nie śpisz. Ruszasz ze mną na północ, czy zostajesz może tutaj, na tym drzewie, hm? - Uśmiechnąłem się, poprawiając plecak na swoich ramionach i patrząc na dziewczynę, będąc wyprotowanym
Daeva
Dziwny człowiek... Nie potrafiłam określić jego intencji. Mimo wszystko, nie wydawał się być zagrożeniem.
I właśnie to zbijało mnie z tropu.
- Oczekiwanie od kogoś podania imienia wymaga wpierw podania swojego - odszczeknęłam, zbierając pewność siebie na zejście na dół. - Co to takiego jest ciekawego na tej północy, że aż oferujesz wspólną podróż? Boisz się iść sam? - podciągnęłam się i stanęłam na gałęzi
Antoni
- Przychodzisz w nocy, straszysz mnie, walisz we mnie kamieniem i jeszcze się domagasz abym się pierwszy przedstawił? - Uniosłem wysoko brwi po czym się zaśmiałem. - Po prostu nie chce mi się ciągle gadać samemu do siebie, bo sam zaczynam się posądzać o początki chorób psychicznych. Ale skoro nie chcesz iść ze mną... - Powiedziałem spokojnie, odwracając się na pięcie i ruszając powoli w stronę swojego nieokreślonego bliżej kierunku.
Daeva
...hmph. Zarozumialec
Postanowiłam jeszcze nie schodzić na ziemię. Drzewa stały dość gęsto, bym mogła bezpiecznie i bez wysiłku poruszać się po gałęziach.
Ruszyłam za nim, obserwując z góry i szykując ripostę.
- Aż taki jesteś strachliwy, hm?
Antoni
- Ja? Skąd... Ale ty najwidoczniej tak, skoro boisz się do mnie zejść i iść wraz ze mną ramie w ramie, tylko wolisz chować się po gałęziach i po nich chodzić. No cóż... Każdy lubi coś innego, prawda? - Uśmiecham się złośliwie, idąc spokojnie przed siebie.
Daeva
Warknęłam
- Ramię w ramię? Chyba gdy uklękniesz. Ewentualnie można ci jeszcze nogi obciąć - na kolejne drzewo skoczyłam x trochę większym wigorem. Całe się zatrzęsło, posyłając suche gałązki na jego głowę. Ha!
Antoni
- No pewnie, klękać przed tobą. Jeszcze czego. Nie chce ci nic mówić, ale drzewa ci się kończą.. - Powiedziałem przyspieszając ciut kroku i wychodząc spod drzew. -Już przestań się wygłupiać i chodź... Mało czasu jest, a nadchodzi mróz.
Daeva
...niestety miał rację. Koniec drzew. Ugh
W końcu jednak zeskoczyłam na ziemię, w odpowiedniej odległości od niego.
- Jaki mróz?
Antoni
- Jesteśmy blisko północy, przez co blisko też koła biegunowego. Noce bywają tu mroźne, szczególnie w tym okresie. Wolę nie spać w ruinie, lub otwartej przestrzeni gdy zapadnie minusowa temperatura. - Powiedziałem spokojnie i szczerze, idąc powoli przed siebie.
Daeva
Szłam za nim
- Ah tak? Więc gdzie masz zamiar się zatrzymać, w takim razie? Wykopiesz dziurę w ziemii czy zrobisz chatkę w pustym pniu drzewa?
Antoni
-Jak w Afryce. Chatka z gówna i pokryje ją liśćmi. A tak poważnie, niedaleko jest miejscowość w której mieszkałem. Wygląda jak pobojowisko, jednakże sąsiad miał piwnicę. Jeśli nikt jej tam nie zszabrował, to będzie fajne miejsce aby się tam osiedlić na trzy, może cztery dni, odpocząć, przeczekać i ruszyć dalej. - Powiedziałem spokojnie, poprawiając swój płaszcz.
Daeva
Mruknęłam
- ...ale skąd wiesz, że będzie mróz? Jak dotąd było dość ciepło. Wróżka-pogodynka? - musiałam trochę przyspieszyć. Koleś miał długie nogi, jeden jego krok był jak moje dwa, ugh.
Antoni
- Czasem wiele można odczytać z ruchu chmur. Sposób ich przemieszczania się, prędkość wiatru, kierunek z którego się pojawił, kierunek w którym zmierza, znajomość geograficzna jak i meteorologiczna. Można też po prostu posłuchać prognozy pogody przypadkowo w mieście.. - Uśmiechnąłem się złośliwie, wsadzając ręce do kieszeni.
Daeva
- Pan Wszystkowiedzący - parsknęłam. - A kto wie czy w tych czasach prognozy się sprawdzają, przecież właściwie wszystko mogło się zdarzyć w atmosferze. Wierzenie takim prognozom jest trochę dziecinne
Antoni
-W takim razie, skoro mi nie ufasz, to zostaniesz przed piwnicą. Jak zaczniesz jednak marznąć, to mi nie wal w drzwi jak potłuczona. - Prychnąłem cicho i powoli szedłem przed siebie. Już czułem, że ta podróż będzie ciekawa.
Daeva
- A kto powiedział, że pójdę z tobą! - wykrzyknęłam oburzona. - Nie uważasz, że jesteś trochę zbyt pewny siebie? Sam sobie siedź w starej, zapleśniałej piwnicy!
Antoni
Zaśmiałem się głośno, po czym mój śmiech się ściszył.
- No dobrze dobrze, już nic nie mówię. Więc odprowadzisz mnie kawałek i rozejdziemy się w pokojowych relacjach?
Daeva
- Idę tam gdzie chce! Nie wiem gdzie ty idziesz, ale ja idę tam gdzie ja chcę. I tyle. - jeszcze przyspieszyłam, wreszcie go wyprzedzając
Antoni
-No dobrze, niech tak będzie. Będziemy szli w tym samym kierunku... W milczeniu... W całkowitej ciszy. W skupieniu się na swojej drodze i swojej bliskiej przyszłości.. - Specjalnie próbowałem ją lekko podburzyć.
Daeva
- Nikt nie każe ci się odzywać! - skwitowałam. Wciąż maszerowałam szybko. - Więc jeśli mamy iść w ciszy i osobno to się nie odzywaj!
Antoni
- W zupełnym milczeniu i ciszy, przy akompaniamencie ptaków, szumu wiatru i drzew... Szumu wody ze strumyka, dzikich zwierząt oraz kamieni które nasze buty będą mimowolnie kopać... - Uśmiechnąłem się złośliwie pod nosem.
Daeva
Aaaaargh!
- Masz jakiś problem?? - zatrzymałam się gwałtownie i odwróciłam
Antoni
-Ja? Ależ skąd... Nie mam żadnego, nie wiem skąd taki pomysł - Uśmiechnąłem się delikatnie do dziewczyny, mijając ją i idąc dalej. - Znów jestem pierwszy, będziesz musiała mnie gonić!
Daeva
Aż mi powieka drgnęła
- Ciebie to najwyraźniej bawi, hm? - tym razem zrównałam z nim krok. - Zawsze taki jesteś czy tylko codziennie?
Antoni
Spojrzałem na kobietę, uśmiechając się.
- Ale jaki? Idę w swoim kierunku, tak jak chciałaś i jak mówiłaś. W czym ci teraz przeszkadzam? Jeśli ide za blisko, mogę iść tam dalej.
Daeva
- Jadaczka ci się nie zamyka. - dość. Idę stąd.
Jeszcze szybciej przebierałam nogami, prawie że biegnąc. Zgubię go, i będę miała spokój. A potem znajdę i zabiorę mu ciuchy
Antoni
fetysz z ciuchami
Daeva
cicho, idź spać
Antoni
Wzruszyłem ramionami, idąc cały czas przed siebie. Nawet nie zareagowałem gdy mnie minęła. Zacząłem gadać a to, aby mnie usłyszała.
- Oprócz piękna natury, można też posłuchać różnych stacji radiowych. Capitole każdego dnia puszczają różne audycje...
Daeva
Tak, zostanie z gołą dupą na widoku. Ciekawe czy wtedy też będzie taki gadatliwy.
Uparcie szłam przed siebie
Antoni
- Audycje są ciekawe, bo czasem puszczają jakieś ładne książki, czasem puszczają muzykę... Można wiele posłuchać, dowiedzieć się.. - Mruknąłem spokojnie.
Daeva
Starałam się go nie słuchać, jednak tereny przede mną były coraz bardziej obce.
Powoli zwalniałam. Uważnie obserwowałam swoje otoczenie, jak i to, co miałam pod nogami. Nie chciałam nigdzie wpaść
Antoni
- No co? Chyba się nie boisz? - Podszedłem do dziewczyny od tyłu, po czym minąłem ją spokojnym krokiem, idąc cały czas spokojnie i przed siebie, niczym niewzruszony. - Spokojnie, tutaj jest jeszcze bezpiecznie. Jeszcze...
Daeva
- Chyba ty się boisz, skoro twierdzisz, że JESZCZE jest bezpiecznie. Chyba muszę pomyśleć, dokąd dalej idę, co? - fuknęłam na niego, znów się z nim zrównując
Antoni
- Po prostu wiem co tam jest.. - Zaśmiałem się cicho i zerknąłem na dziewczynę. - Cóż... Nikt ci nie każe, sama mówiłaś, że idziesz tam gdzie ty chcesz, więc.. Wybór należy do ciebie. Jednakże jeśli się boisz, to dzięki za miłą podróż..!
Daeva
Tym razem nie skomentowałam. Mocniej zacisnęłam usta, znów starając się go wyprzedzić. Irytował mnie, ale naprawdę nie miałam pojęcia dokąd iść
Antoni
Czując, że dziewczyna niemal "depta" mi po piętach, postanowiłem przyspieszyć, jednakże niewiele. Spokojnie, powoli, krok za krokiem do przodu. systematycznie i nie pozwolić się wyprzedzić. To był klucz do sukcesu. Nie ukrywam że sprawialo mi to radość.
Daeva
Cholerny wielkolud.
Poirytowana jego zachowaniem nawet nie zauważyłam, że naprawdę zrobiło się chłodniej. Wysiłek fizyczny sprawił, że się spociłam, a zimny wiatr zaczął mrozić mnie do kości. Brr
Antoni
Powoli przesuwaliśmy się coraz dalej, w głąb mroźniejszego terenu. Było coraz to chłodniej i mniej przyjemnie. Mnie to jednak nie przeszkadzało. Byłem przystosowany do niskich temperatur, jeszcze z czasów jak byłem małym gówniakiem.
Daeva
Schowałam dłonie w rękawy, a głowę wcisnęłam w ramiona. Nieprzyjemnie... Bardzo. Będę musiała przerobić płaszcz, eh. Polowanie się szykuje
Antoni
- I jak ci idzie dzika dziewczyno? Dalej uważasz, że prognozy się nie sprawdzają? Ale nie martw się. W nocy będzie cztery razy zimniej, niż jest teraz. Schowamy się w piwnicy i... A nie, czekaj...Ty nie chciałaś się w zapleśniałej piwnicy chować, no tak... - Zaśmiałem się cicho.
Daeva
- Może zmieniłam zdanie. - mruknęłam, przypadkowo jeszcze szczękając zębami. - A może przejmę tą piwnicę a ciebie zostawię na zewnątrz?
Antoni
-Możesz. Pech w tym że do piwnicy tylko ja wiem jak wejść... So... - Westchnąłem i klasnąłem w dłonie. - Ale nie martw się, będą tam jeszcze trzy, a może cztery inne. To jeszcze miasteczko ponoć sprzed końców świata...
Daeva
Końce świata. Ciągle o tym słyszę, a tak mało mi to mówi, ehhh..
- Mmn, jasne. Nie ma to jak piwnica
Antoni
-Jeszcze mi podziękujesz za to, że noc spędzisz w piwnicy a nie na mrozie. - Mruknąłem już trochę znudzony jej narzekaniem. Zobaczymy co zrobi jak zacznie szczekać zębami.
Daeva
Westchnęłam. A mogłam po prostu wziąć co miał i zwiać... Byłoby dużo prościej. I zapewne cieplej, meh. No ale teraz nie wypada..
Antoni
- Wiesz jakie są fajne skutki odmrożeń? Czernieją palce, można je sobie ułamać.. Sama radość. Piwnica ci uratuje życie, i mówie ci to ja!
Daeva
...Hah, brzmi pięknie
- Mówisz mi to ty, czyli kto? - mruknęłam. - Gadatliwy wielkolud?
Antoni
-Skoro tak chcesz mnie nazywać.. Ale nie tylko pod względem wzrostu jestem wielkoludem. - Prychnąłem idąc spokojnie, dalej przed siebie. Wiedziałem, że gram jej na nerwach i podobało mi się to.
Daeva
- Przechwałki. Każdy jeden może tak powiedzieć, ale ile w tym prawdy, to już inna historia - chuchnęłam w dłonie. Takiemu wielkiemu lepiej, duże cielsko lepiej trzyma ciepło
Antoni
- Noo.. co prawda to prawda... Dlatego lepiej z dala trzymać się od facetów, bo tylko kłamią. Nie to co kobiety. Makijaże, push up-y, gorsety, majtki spinające tyłek, regulatory do brwi... - Zacząłem wymieniać na palcach.
Daeva
Aż przystanęłam
- ...O czym ty do mnie mówisz, człowieku?
Antoni
Zacząłem wyliczać na drugiej ręce.
- Ubrania wyszczuplające, farby do włosów, maskowanie niedoskonałości, powiększanie biustu, chirurgie plastyczne warg sromowych... No faktycznie, tylko faceci kłamią..
Daeva
Pokręciłam głową
- Naprawdę cię nie rozumiem. Co to, po co to, zachowaj to dla siebie - kojarzyłam te zabiegi, może coś gdzieś o niektórych słyszałam. Nigdy mnie to jednak nie interesowało, a na pewno nie na tyle, by słuchać
Antoni
-Spokojnie, mogę tak całymi godzinami. Więc.. Na czym skończyliśmy? - Zapytałem, patrząc na kobietę.
-Ah no tak! Pamiętam!
Daeva
- Ah tak? Gratuluję dobrej pamięci - naciągnęłam kaptur na oczy. Miałam wrażenie że odmarzają mi oczy. - Przynajmniej wiesz, że ci jeszcze mózg nie zamarzł
Antoni
- Nie no, mózg nie zamarznie. Nie wiesz, że mózg broni się do ostatniego kawałka ciała? Pozbędzie się najpierw palców, kończyn, torsu, aby ratować sam siebie. Ty się nie bój, twój mózg jest cwańszy niż ty cała.
Daeva
- Mój zapewne tak, ale mówię o twoim. - spojrzałam w niebo. Ciemne chmury... Deszcz? Śnieg? Jeszcze co innego?
Antoni
- O mój się nie martw. Jest bardziej bezpieczny od twojego. - Mruknąłem, przewracając oczami i rozglądając się. - Już nie daleko.
Daeva
- Cóż, na wysokości jest zimniej, i mniej tlenu - rzuciłam gorzko
Antoni
- Gdzie tu masz wysokości? Jesteśmy jakieś trzysta metrów nad poziomem morza. Maksymalnie. Tu nie ma żadnych wysokości. Mogłoby tak być, gdybyśmy byli w górach.
Daeva
- Twój łeb jest na wysokości, wielkoludzie
Antoni
- Ohoho... Mam nie wiele więcej od ciebie, już nie dramatyzuj.
Daeva
- Nikogo większego jak dotąd nie widziałam
Antoni
- No to ci współczuje. Gdzie się wychowałaś? W lesie?
Daeva
...nie odpowiedziałam. Zacisnęłam zęby
Antoni
- No cóż.. Nie każdy pochodzi z miasta, co? - Uśmiechnąłem się złośliwie
Daeva
- Zamknij pysk.
Antoni
- Skąd ta agresja, hm? Czyżby zabolało? Zaatakowałem twój delikatny punkt?
Daeva
Warknęłam groźnie. Błyskawicznie schyliłam się po kamień, rzucając i celując w jego krocze
Antoni
Odskoczyłem na bok, łapiąc kamień ręką.
-Oj.. Już chcesz mnie skrzywdzić?
Daeva
Nie uraczyłam go odpowiedzią
Antoni
-No pewnie, teraz będziesz się nie odzywać. Eh, z kobietami..
Daeva
Nie zabijaj go, póki nie pokaże ci tej piwnicy, Dei...
Antoni
- Swoją drogą.. Wiesz że ta piwnica ma system koryatrzy? Dziadek kiedyś obliczył, że ciągną się nawet na osiemnaście kilometrów!
Daeva
- Widać, że mu się nudziło
Antoni
- Był to system przeciwko ludziom, którzy by się tam wlamali. Tunel posiada skrytki oraz pułapki
Daeva
O, może do którejś wpadnie i oszczędzi mi zachodu
Antoni
- wiem bo sam co niektóre konstruowałem. Beze mnie zginiesz tam od razu po wejściu..
Daeva
.... Więc pozostaje tylko nadzieja
Antoni
-a co gorsza, utknęłabyś tam na wieczność
Daeva
- Skończ już
Antoni
- Dosłownie. Ja wiem jak otworzyć szyfr. Jakbym utknął w pulapce, zmarłabyś tam z głodu. Albo coś by ciebie zjadło
Daeva
- Albo ja bym to zjadła
Antoni
- Wątpie byś chciała jeść jakieś pająki i inne paskudztwa, mieszkające w piwnicy
Daeva
- Da się, jeśli trzeba - rozejrzałam się. - Daleko jeszcze?
Antoni
- Kawałek. A co? Nóżki bolą? - Uśmiechnąłem się delikatnie
Daeva
- Mam dość twojego gadania
Antoni
-tak szybko? dlaczego? Co ci przeszkadza moje gadanie, hm?
Daeva
- Jest go zdecydowanie za dużo - chuchnęłam w dłonie i je roztarłam
Antoni
-Komuś zimno? Myślałem że wikingowie mają większą odporność na tego typu sprawy.
Daeva
- ...Skąd ci przyszli nagle na myśl wikingowie?
Antoni
-a tak... wyglądasz podobnie. Te warkocze, te sprawy..
Daeva
- Cóż, skoro tak uważasz - już drżała mi szczęka
Antoni
- Więc czemu tak stylizcja, skoro nie czujesz się wikingiem? - Uniosłem brew, zerkając na kobietę
Daeva
...ugh
- Zadajesz za dużo pytań na mój temat. Wyglądam jak wyglądam, i tyle
Antoni
- Nie oceniam tego jak wyglądasz, jednakże myślałem, że pochodzisz gdzieś z tych stron po prostu..
Daeva
- Może tak, może nie. Kto wie - warknęłam może nawet trochę zbyt oschle
Antoni
- Jak uważasz. Masz jednak szczęście, bo jesteśmy już prawie na miejscu. Jak chcesz to możesz mi pomóc wyzbierać drewno na opał. Musimy tu spędzić co najmniej dwa dni. Jak znajdziesz coś w okolicy drewnianego to bierz. Na miejscu zetniemy jakieś drzewo, poszukamy jakiś szmat, ubrań, plandek i innego gówna. To będą długie trzy dni...
Daeva
- Mam dobrą rozpałkę - mruknęłam. - Powinna się przydać
Przy okazji kopnięciami poprowadziłam przed sobą kilka większych patyków leżących przede mną na ziemii. Chce drewno, to dostanie drewno. Byle uciec przed tym mrozem
Antoni
- Jak tak będziesz kopać to je połamiesz. Nic ci się nie stanie jak się schylisz. - Przewróciłem oczami i podszedłem do drzewa. O dziwo miało owoce. Jadalne! Zacząłem je zrywać.
Daeva
- Moje palce już straciły możliwość ruchu. Nic nie połamie, o to się nie martw, wielkoludzie - rozglądałam się za jakimiś królikami czy innym futerkowym zwierzyńcem. Przyda się..
Antoni
- tutaj nic nie znajdziesz, nie martw się. Zwierząt tu dawno nie ma, gdy wyczuły że zimny powiew nadchodzi. Łap gałęzie i je trzymaj mocno, póki nie djdziemy. Tam się będziemy martwić o resztę.
Daeva
- Pewnie gdzieś się jakiś w jakiejś norze znajdzie... Skórki by się przydały. - jednak zaczęłam podnosić gałęzie. Nazbierał się już ich spory stosik, jednak palce wystawione na mróz znów swoje cierpiały
Antoni
Spojrzałem na dziewczynę, wygrzebując z plecaka rękawiczki bez palców. Podałem jej, wyciągając drugą rękę po gałęzie.
- Ubierz i daj. Nie wiele ci pomogą, ale zawsze coś. Swoją drogą potrzyj trochę rękami i pochuchaj... Zawsze na chwilę chociaż się nagrzeją.
Daeva
- Em, dzięki... - założyłam rękawiczki. Za duże... Ale przynajmniej mogłam schować w nich palce.
- Więc mówisz... Ze ma być jeszcze gorzej?
Antoni
-A kto to wie? Może być albo lepiej, albo gorzej. Na lepiej bym się jednak nie nastawiał... - Mruknąłem cicho, rozglądając się.
Daeva
Jęknęłam tylko
- Ale mnie pocieszyłeś. Daleko jeszcze? Bo co chwila mówisz że już prawie... Jak się rozgrzeje to dobrowolnie wyjdę nazbierać drewna
Antoni
-To zaraz tutaj... Niedaleko... Choć z tego co widzę... To trochę się tu chyba pozmieniało.. - Powiedziałem nieco ciszej, robiąc bardziej ostrożne kroki.
Daeva
- ... Coś nie tak? - zapytałam cicho. Jego zachowanie nie wróżyło dobrze... Lepiej mieć się na baczności
Dłonią sięgnęłam do sztyletu. Tak dla pewności, by w razie czego szybko go dobyć
Antoni
- No... Trochę... Coś mi tu nie pasuje, ale chodźmy dalej. Najwyżej nas tu coś zje... Choć mam cichą nadzieję, że raczej tak się nie stanie... - Zacząłem delikatnie się zakradać w stronę miejsca, które pamiętam.
Daeva
- Nie masz broni? - zapytałam cicho. Mocno chwyciłam nóż, wyciągając go i układając wygodnie w dłoni. Ciepło i ciężar jego rękojeści dawały mi poczucie bezpieczeństwa, nawet jeśli tak skostniała raczej słabo bym mogła go użyć.
- ...Jeśli zwrócisz, mogę ci pożyczyć
Antoni
- Moją bronią jest umysł. Ale owszem, mam też inną broń. Teraz ona się jednak nie zda. Skupmy się na tym, aby dojść do piwnicy, a nie na walce. Tak będzie bezpieczniej... - Powiedziałem cicho, rozglądając się i ostrożnie, ale szybko, stawiając krok za krokiem.
Daeva
- ...Ja jednak wolę mieć broń w garści - mruknęłam, idąc po jego śladach. Nawet starałam się oddychać płytko, by nie wypuszczać za dużo pary. Nasłuchiwałam, jednak ciężko było szukać, gdy nie wiedziało się czego
Antoni
Wtem coś w krzakach zaszeleściło, na co się zatrzymałem i przykucnąłem bardziej. Na całe szczęście, okazała się być to mała wiewiórka. Punkt dla przyrody, która mnie nastraszyła. Westchnąłem cicho, ruszając dalej.
- Piwnica powinna być zaraz za tymi krzaczorami.
Daeva
-Futro!
Błyskawicznie rzuciłam sztyletem. Przez zimno nie byłam aż tak celna, więc futrzak mocno przybrudził się krwią... Ale trafiłam!
Szybko do niego podreptałam, podnosząc go i oglądając z zadowoleniem. Zaraz poczułam na sobie intensywny wzrok.
Odwróciłam się na pięcie
- ...No co? Nie dość, że futro, to i kawałek mięsa
Antoni
-pewnie, spraw aby zapach krwi i świeżego mięsa, sprowadził innych drapieżników. Pogratulować. - Prychnąłem trochę zły.
Ruszyłem w stronę krzaków, aby się przekonać czy dobrze pamiętałem.
Daeva
- Przesaaadzasz. - wsadziłam zdobycz do torby. Dobre mięso nie jest złe.
Podczas gdy mężczyzna zbliżał się do krzaków zostałam trochę w tyle, obserwując. Wolałam już wcześniej widzieć, gdyby naprawdę coś miało się tu pojawić... Większą skórą też nie pogardzę
Antoni
Powoli przedarłem się przez krzaki, idąc cały czas przed siebie i zdobywając kilka zadrapań na swoim ciele. Gdy w końcu się przez nie przedarłem, zatrzymałem się, gdyż widok który mnie zastał, mnie aż przeraził. Stanąłem jak słup, mrucząc jedynie cicho do siebie.
- O kurwa.
Drzwi do jakby ziemianki, były wyrwane z zawiasów, ale oparte o framugę. Wyglądało to tak, jakby jakiś potężny i silny stwór je wyrwał, po czym je odstawił i poszedł. A może je zostawił ku przestrodze, aby tam nie wchodzić?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz